Post pochodzi z nieistniejącego bloga trenera uwodzenia - Jamesa (Szkoła Jamesa). W 2015 roku przeprowadził on wywiad z Milrohem z bloga https://uwodzenie-milroh.blogspot.com
1. Zacznijmy klasycznie, czyli kim jesteś, skąd pochodzisz i czym się zajmujesz. Opowiedz nam coś o sobie
Jestem uwodzicielem w środkowych latach 30-tych, z około 19-letnim doświadczeniem w temacie.
Sam nie wiem ile dokładnie kobiet miałem w życiu, ale na pewno powyżej 150. Nie pamiętam wszystkich lasek z którymi byłem na randkach, a co dopiero tych, które bzykałem po pijaku po imprezach. Może to być więc 200, a może być i np. 300. Przy czym z tymi liczbami jest tak, że ludziom często wydają się one gigantyczne, ale tak naprawdę nie są, a przynajmniej nie w skali tego, ile można zaliczyć przez 19 lat.
Wbrew temu, co wiele osób może pomyśleć patrząc na wcześniej podane liczby, jestem zdecydowanie zorientowany na JAKOŚĆ, nie ilość – spora część moich kobiet to były kobiety bardzo atrakcyjne, fotomodelki, modelki i kobiety o podobnej urodzie. Oprócz tego mam tendencję do wchodzenia w długoterminowe „lekkie związki” (bez monogamii), zwłaszcza z najbardziej atrakcyjnymi kobietami, bo gdy kobieta naprawdę mi się podoba, to chcę ją mieć na dłużej, a nie na chwilę. Nie jestem też fanem „podbijania licznika” jako celu samego w sobie – gdybym był, to tamte liczby byłyby znacznie wyższe.
Warto jeszcze wspomnieć o tym, że jestem zasadniczo uwodzicielem spoza społeczności uwodzenia i byłem bardzo dobry z kobietami zanim w ogóle o niej usłyszałem. Jestem więc tak zwanym „naturalem”, aczkolwiek mi ten termin niezbyt pasuje, bo sugeruje posiadanie naturalnego talentu, podczas gdy ja jak najbardziej uczyłem się od innych, tylko nie od ludzi ze społeczności. Przede wszystkim w liceum (stary system, bez gimnazjum) wkręciłem się w odpowiednie środowisko, w którym byli „niegrzeczni” ludzie, którzy dużo imprezowali i dużo bzykali. Bardzo wiele im zawdzięczam, bo przed zakumplowaniem się z nimi to ja raczej byłem „anty-naturalem” niż naturalem.
Nawet 100 kobiet to dla wielu astronomiczna liczba.
Tak, nawet 100 to dla wielu astronomiczna liczba. Przy czym moim zdaniem większość ludzi ma w kontekście kobiet mocno popapraną psychikę i w wyniku tego rucha bardzo, bardzo mało. Chodzi mi o to, że nie tyle ja rucham tak astronomicznie dużo, co większość innych facetów rucha astronomicznie mało. Masa facetów przekracza wiek 30 lat z mniej niż 10 kobietami na koncie – licząc od 16 lat, wypada z tego mniej niż jedna nowa kobieta na rok, a u wielu mniej niż jedna na dwa lata. Dla mnie to jest MASAKRA – ja po części rozumiem różne problemy jakie mają ludzie, ale i tak szokuje mnie to, jak ubogie jest życie seksualne przeciętnego faceta. Mniej niż jedna kobieta na rok? Moim zdaniem nawet osoby słabe z kobietami powinny być w stanie zrozumieć, że to jest bardzo, bardzo mało, dużo mniej niż można.
A powiedz mi czy pamiętasz jakąś swoją najzabawniejszą lub najdziwniejszą akcje w uwodzeniu podczas swoich 19 lat stażu?
Generalnie moja „kariera” uwodziciela nie obfituje zbytnio w ciekawe, oryginalne wydarzenia. Najczęściej moje akcje są do siebie mniej czy bardziej podobne i wyglądają całkiem zwyczajnie. Przykładowo poznaję kobietę w klubie, rozmawiam z nią i albo idziemy do mnie, albo (częściej) umawiamy się na randkę i idziemy do mnie po 1-2 randce. Mówię o tym w takim kontekście, że ludzie często mają błędne wyobrażenia, np. przez oglądanie serialu „Californication”, gdzie scenarzysta wymyśla różne oryginalne sytuacje, tak aby serial był ciekawy. W realnym życiu wygląda to inaczej, jest dużo więcej standardowych, zwyczajnych sytuacji, które nie różnią się od siebie zbytnio.
Przez te lata zdarzyło się kilka dziwnych sytuacji, ale nie chciałbym o nich tutaj opowiadać, ponieważ były właśnie DZIWNE i albo trudno byłoby je dobrze opisać, albo stawiałyby mnie w dziwnym świetle.
Jeżeli chodzi śmieszne sytuacje, to tutaj jest dużo, dużo łatwiej. Ja w ogóle uważam, że całe uwodzenie jest na swój sposób bardzo zabawne. Mam tu na myśli nie incydentalne przypadki, tylko typowe, często spotykane sytuacje i zjawiska. Przykładowo dla mnie śmieszne jest to, jak kobiety udają przed otoczeniem, że są inne, bardziej „cnotliwe” niż naprawdę są. Mam tu na myśli zwłaszcza sytuacje z zajętymi laskami, których faceci zdają się żyć w błogiej nieświadomości tego, co ich „ukochane” robią za ich plecami. To jest cała masa śmiesznych akcji:
– Laska rozmawia z facetem przez telefon i mówi mu „Kocham Cię”, albo nazywanie „Kochanie”. Problem w tym, że właśnie jest u mnie i jesteśmy tuż przed lub tuż po seksie. Szczególnie śmiesznie jest jeżeli to jest po seksie, a dziewczyna brała do ust – i mówi do faceta np. „Kocham Cię” z resztkami mojej spermy w ustach. Po prostu tryb pełnej szczerości i autentyczności.
– Laska kupuje mi prezent za pieniądze swojego faceta. On zapewnia byt na dobrym poziomie swojej „ukochanej”, a ona nie tylko go zdradza, ale jeszcze wydaje jego pieniądze na kochanka. Ok, może jestem złym człowiekiem, ale ten wyzysk/frajerstwo mnie śmieszy.
Miałem kiedyś podobną sytuację. Laska stawiała mi kolacje w hotelach, woziła mnie taxówkami. Wszystko za pieniądze swojego sponsora. Nie wspomnę o innej, która kupiła mi laptopa by wkupić się w moje łaski )
– Facet podwozi i/lub odbiera swoją kobietę „od koleżanki’. Oczywiście żadnej koleżanki nie ma, to mój blok.
– Spotykam w klubie laskę którą rucham, jej faceta wraz z ich znajomymi. On nie zwraca na mnie uwagi, bo nie wie kim jestem, natomiast laska czasami pokazuje mnie wtedy zaufanym koleżankom i lecą wtedy spojrzenia koleżanek „Aaa, TO jest ten facet, z którym bzyka się Kasia za plecami Tomka!”.
Najśmieszniejsza sytuacja jaką miałem (mam), też należy do powyższej kategorii pt. „Puszczalskie Łanie i Nieświadomi Rogacze”.
Mam znajomego, kolegę kolegi, który jest bardzo irytującą osobą. To typ kolesia, który wie lepiej, zna się lepiej i ogólnie jest lepszy od innych. Oczywiście tyczy się to także (zwłaszcza) kobiet – on jest 100% spełnionym mężczyzną i jakżeby inaczej, największym ekspertem i znawcą kobiet. „Drobnym” problemem jest jednak to, że on mając ponad 30 lat miał w życiu tylko kilka kobiet i generalnie nie ma o tym pojęcia. W wyniku tego jego wymądrzanie się na ten temat jest jednym wielkim bredzeniem, co jest dla mnie denerwujące, bo ja ogólnie nie lubię, gdy ktoś wygaduje bzdury, a już zwłaszcza gdy wygaduje je z pozycji napuszonego autorytetu.
Poglądy tego faceta są CHORE – między innymi uważa on, że kobiety…nie zdradzają. Jego zdaniem kobieta w związku zanim prześpi się z innym facetem, to najpierw zakończy związek (?!). Nie wiem jak można wierzyć w taki nonsens, ale on jak widać wierzy i w dodatku jeszcze męczy innych swoimi „mądrościami”.
Tak się składa, że ten koleś ma kasę i tylko i wyłącznie w związku z tym ma ładną żonę. I oczywiście można było od niego usłyszeć w towarzystwie, jak to jego małżeństwo jest takie wspaniałe, a jego żona go kocha i ubóstwia itd itp. Normalnie nie robimy takich rzeczy, tzn. nie bzykamy żon czy dziewczyn swoich znajomych, ale dla niego zrobiliśmy wyjątek i z jego żoną najpierw przespał się kolega, a rok później ja. Oczywiście „Jeleń” o niczym nie wie i nadal się wymądrza o tym, jak to kobiety nie zdradzają, a jego żona to już w ogóle jest cudowna, a jego małżeństwo najlepsze na świecie. Wtedy ja czasami nachylam się do mojego kolegi i komentujemy np. zapach cipki żony „Jelenia”, sposób w jaki robi laskę, itd itp. Być może trudno oddać to w tekście, ale gdy jesteśmy w większym gronie i jesteśmy pod wpływem alkoholu, to wymądrzanie się kolesia którego żonę ruchałem i ja i kolega jest naprawdę zabawne.
2. Znany jesteś na wielu forach, nie tylko tych polskich, pod nazwą Milroh. Skąd pomysł na taki a nie inny nick?
Ten nick ma pewne znaczenie, ale jest to coś, co chcę zachować dla siebie.
3. Ile czasu zajęło Ci być dobrym z kobietami? Oboje wiemy, że uwodzenie to umiejętność, ale równie istotne są poszczególne cechy charakteru takie jak pewność siebie nad którym pracuje się często długie lata. Jak to wcześniej wyglądało u Ciebie?
U mnie to wyglądało tak, że mając około 16 lat byłem BARDZO nieśmiały i gorszy od większości moich kolegów. Byłem „do tyłu”, nie byłem towarzyski, nie chodziłem na imprezy, a w kontekście kobiet nawet nigdy się nie całowałem.
Generalnie wszystko było na „najlepszej” drodze do tego, abym stał się seksualnym frustratem i pewnie tak by się stało, gdyby to miało zależeć tylko i wyłącznie od moich własnych zasobów. Tak się jednak nie stało, bo miałem masę SZCZĘŚCIA.
Mój kolega z klasy należał do środowiska osób mocno imprezujących. Ci ludzie nie imprezowali w klubach czy pubach, oni robili domówki, a na tych domówkach oprócz alkoholu i innych substancji odchodziło dużo macania, lizania, bzykania się po kątach. Ci ludzie byli seksualnie lata świetlne nie tylko przede mną, ale także przed 95% moich rówieśników z liceum. Na tych imprezach nikogo nie dziwiło to, że dziewczyna lizała się „rekreacyjnie” z poznanym na tej samej imprezie chłopakiem, czy że w łazience, oddzielnym pokoju lub krzakach (na działce) odbywało się bzykanie lub robienie loda. Na początku byłem onieśmielony i miałem tylko „odwagę” pić wódkę z chłopakami, ale te imprezy bardzo skutecznie oddziaływały i modyfikowały moją psychikę. To był bardzo skuteczny proces nauczania, nauczania poprzez dawanie przykładu, na zasadzie „z kim przystajesz, takim się stajesz”. Po prostu nie da się wychodzić na domówki przez dłuższy okres czasu, tydzień w tydzień, z mocnymi ruchaczami, bez zmiany dotychczasowego sposobu myślenia o kobietach.Gdy kolega z którym pijesz wódkę rucha jedną panienkę, potem na kolejne imprezie drugą i jeszcze kolejnej trzecią, a przy tym co jakiś czas nakłania Ciebie do tego samego, to naprawdę nie jest trudno o poprawę, o zmianę psychiki i światopoglądu na lepsze. To jest coś, co chcę tutaj BARDZO MOCNO podkreślić – poprawa nie wynikała z mojej pracy, z mojej siły charakteru czy czegokolwiek podobnego, poprawa wynikała z pozytywnego wpływu ludzi wokół mnie.
W tych bardzo sprzyjających warunkach stanie się dobrym z kobietami (na domówkach) zajęło mi jakieś 2 lata, może 1.5 roku. Przy czym co prawda startowałem z niskiego poziomu, ale warunki były naprawdę bardzo sprzyjające. I tu jest wielki problem w kontekście nauki uwodzenia jako takiej – bez odpowiednich ludzi wokół mnie, bez ustawicznego imprezowania z ruchaczami/naturalami, ja byłbym NIGDZIE.
Jeżeli chodzi o uwodzenie w klubach i na ulicy, to zacząłem to robić dopiero na studiach. Kluby były dla mnie w miarę łatwe, najtrudniejsza była ulica, bo czułem tam dużą presję społeczną. Licząc od początku „kariery”, czyli od 16 lat, to stanie się dobrym w klubach zajęło mi łącznie może 3-4 lata, na ulicy może 4-5 lat.
4. Czy uważasz, że w przeciągu roku można z nieśmiałego i mało pewnego siebie faceta stać się skutecznym uwodzicielem?
Tak, można, sam przeszedłem taką zmianę mieszcząc się mniej więcej w tych ramach czasowych.. Przy czym moim zdaniem czas czasem, czas jest oczywiście potrzebny, ale najważniejsze jest to, czy mamy się od kogo uczyć, kogoś kto nie tyle powie, co POKAŻE nam, jak się to robi.
5. Jesteś znany z rzeczowych i inteligentnych wpisów na forach społecznościowych. Wiele osób ma Cię za autorytet. Co doradziłbyś na początku przeciętnemu kowalskiemu? Co według Ciebie jest najważniejsze w uwodzeniu? Masz swojego świętego Graala?
Jeżeli chodzi o „Świętego Graala” i o to co jest najważniejsze w uwodzeniu, to jest to dość trudne pytanie.
Z jednej bowiem strony uwodzenie jako dziedzina jest skomplikowane, w podobny sposób, w jaki skomplikowane są różne sporty. Przykładowo w piłce nożnej czy MMA zawodnik powinien posiadać nie jeden atut, a wiele – siłę, prędkość, technikę, timing, kondycję, itd itp. W uwodzeniu jest dokładnie tak samo – dobry uwodziciel powinien posiadać wiele różnych atutów i umiejętności.
Z drugiej jednak strony faktycznie jest rzecz, która jest są ważniejsza od innych. Tylko w żadnym wypadku nie jest to „Święty Graal” załatwiający wszystko, żadna „magiczna broń”, a jedynie (lub „aż”) okno, podstawa dająca start do dobrego działania. I taką rzeczą moim zdaniem jest szeroko pojęte OGARNIĘCIE PSYCHICZNE I ŚWIATOPOGLĄDOWE.
Ogarnięcie psychiczne i światopoglądowe to jest rozległy temat, a także trudny, bo tyczy się subtelnych, głębokich kwestii psychicznych. W dużym skrócie mówiąc, większość facetów ma w głowie masę szkodliwych przekonań, masę różnych błędnych założeń i wyobrażeń. Co gorsza, to są rzeczy siedzące często nie na wyższym, intelektualnym poziomie, a na głębszym poziomie emocjonalnym, przez co te osoby nie są tego w pełni świadome.
To zjawisko ma wiele różnych aspektów, jednym z najczęściej spotykanych jest lęk przed podejściem, gdy facet odczuwa lęk, napięcie, ma opory przed podejście do kobiety która mu się podoba. Jest to tak popularne i „oczywiste”, że ludzie często próbują z tym walczyć np. przez alkohol czy różne formy „przełamywania się”, a tak naprawdę mało myślą o tym, skąd właściwie to się bierze. A to nie bierze się z niczego, bierze się właśnie z głęboko zakodowanych, szkodliwych przekonań i uwarunkowań.
Być może główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, że pierwszymi kobietami obecnymi w naszych życiach są nasze matki. Nasze matki, które gdy mamy kilka lat są dla nasz wszystkim i które wychowują nas na „grzecznych chłopców mamusi”, ucząc nas zachowywać się grzecznie i poprawnie, odnosząc się z szacunkiem do innych ludzi, a zwłaszcza dziewczynek. Bo innego chłopca od biedy wypada uderzyć, ale dziewczynki to już nie. Do tego dochodzi cenzura w sprawach seksualnych – nie wolno nam na to patrzeć, jest to przed nami ukrywane, jako coś wstydliwego. Może się wydawać, że to „tylko dzieciństwo”, ale tak naprawdę to jest okres, w którym kształtuje się u podstaw nasza osobowość i rdzeń naszego postrzegania świata. I efekt jaki, że ten „grzeczny chłopiec mamusi”, dla którego seksualność to coś wstydliwego i dla którego dziewczynka jest „nietykalna”, nadal jest obecny w psychice wielu facetów, nawet gdy mają oni po 20 czy 30 lat.Do tego dokładają się jeszcze inne czynniki, w szczególności filmy promujące nierealistyczny obraz stosunków damsko-męskich i idealizujące kobiety. Chyba nigdy nie widziałem filmu, na którym ruchający laski dla przyjemności uwodziciel jest w miarę sympatyczną postacią ORAZ nie doznaje „wielkiej nauczki”, w wyniku której postanawia się „poprawić”. Zawsze wygląda to albo tak, że uwodziciel jest niesympatycznym, odpychającym typem, albo jest sympatyczny, ale w czasie trwania filmu dostaje „wielką nauczkę”, w wyniku której zaczyna „rozumieć swoje błędy” i „poprawia się”, przedkładając miłość nad bycie uwodzicielem. Podobnie jest z obrazem lasek – na filmach na ogół ładna laska na koniec wybiera szczerego faceta o dobrym sercu, bo „wygrywa miłość”. Nie ma za bardzo pokazane, jak laski lecą na kasę, jak puszczają się zdradzając swoich facetów, itd itp. To jest w praktyce pranie mózgu – przeciętny facet ogląda powiedzmy kilkadziesiąt takich filmów zanim skończy 16 lat – i za nim w ogóle rozpocznie jakiekolwiek życie seksualne, to już ma głowę wypełnioną obrazami miłości romantycznej, a także wyidealizowany obraz kobiet, które interesuje szczera miłość, a nie dobry seks czy pieniądze.
To wszystko owocuje szkodliwym zjawiskiem, jakim jest głęboko zakodowany SZACUNEK DO KOBIET. Bardzo wielu facetów nie tyle myśli w sposób świadomy, co CZUJE, że kobieta jest w jakiś sposób niesamowicie ważna, że jej zdanie, jej odczucia są niesamowicie istotne. Owocuje to stresem. znerwicowanym myśleniem typu „Co ona sobie o mnie pomyśli?”. Wielu facetów strasznie boi się negatywnej oceny ze strony kobiety, tak jakby kobieta była jakiegoś rodzaju SĘDZIĄ, którego ocena ich osoby jest w jakiś sposób niezwykle znacząca. Jest to oczywiście bzdura, ale bardzo wielu mężczyzn tak myśli (czuje) i zamiast zajmować się samym uwodzeniem, oni równolegle zajmują się użeraniem się z własnym znerwicowaniem, co oczywiście nie sprzyja efektywnemu uwodzeniu.
Kwestia szkodliwego szacunku do kobiet tyczy się także wyobrażeń odnośnie, jakie są kobiety. A kobiety często lecą na kasę (udowodnione naukowo!), lubią ostre traktowanie w łóżku, puszczają się na boki i okłamują swoich facetów. A jako że to wszystko jest społecznie potępiane, to do tego są fałszywe w takim sensie, że udają inne niż są. Ogarnięty facet wie o tym i bierze poprawkę na to, że kobieta zachowująca się jak grzeczna dziewczynka niekoniecznie taka jest. Ale facet nieogarnięty, będący w głębi serca „dobrym synkiem mamusi”, myśli (czuje) inaczej – jemu się wydaje, że pozory „grzecznej dziewczynki”, które pokazuje kobieta są prawdziwe i próbuje ją zdobyć celując nie w prawdziwą ją, a w jej grę pozorów. Takiemu facetowi często się wydaje, że kobiety są „grzeczne” i że w związku z tym okazywanie seksualności je w jakiś sposób „obraża”. Co czasami może nawet być prawdą, ale znacznie częściej jest po prostu patologicznym, nieuzasadnionym szacunkiem, nierealistycznym wyobrażeniem z jego strony, które oczywiście przeszkadza w uwodzeniu.
Nie chcę rozwlekać tego tematu jeszcze bardziej, więc spróbuję podsumować – większość facetów ma szkodliwe, nierealistyczne przekonania i wyobrażenia tyczące się kobiet, które w praktyce skutkuję znerwicowaniem i dokonywaniem błędnych ocen. Moim zdaniem pozbycie się tego syfu jest najważniejszą rzeczą w uwodzeniu, ponieważ pozbycie się tego daje „czysty umysł”, daje wolność, zdolność do wyluzowanego działania i do efektywnego wykorzystywania innych atutów. W przeciwnym razie nawet jeżeli dany facet ma inne atuty, to jego własna psychika będzie go sabotować i utrudniać lub wręcz uniemożliwiać ich skuteczne wykorzystanie.
Natomiast jeżeli chodzi o to, co doradzałbym na początek przeciętnemu Kowalskiemu, to przede wszystkim doradzałbym poszukanie sobie znajomych dobrych z kobietami. Ze znalezieniem takowych może być różnie, ale generalnie jest to NAJLEPSZY I NAJŁATWIEJSZY sposób na stanie się dobrym z kobietami. Jeżeli ktoś ma tylko kolegów słabych z kobietami, to nie widzi na żywo wzorów, nie widzi na własne oczy jak to może wyglądać i jak łatwo potrafią się puszczać kobiety. To z kolei powoduje, że musi wszystko „wypracować” sam, swoją wiarą, swoją siłą woli, itd itp, a to może być trudne. Dużo, dużo łatwiej jest wtedy, gdy ktoś może regularnie wychodzić z ludźmi którzy JUŻ są dobrzy z kobietami – wtedy potrzeba znacznie mniej wysiłku i determinacji, a proces zmiany po części dokonuje się automatycznie, na zasadzie „z kim przystajesz, takim się stajesz”. Jeżeli ktoś często widzi, jak jego właśni koledzy ruchają laski, to nie ma opcji, aby to nie wpłynęło na jego światopogląd, na jego przekonania odnośnie kobiet i tego co jest możliwe z kobietami.
6. Zostawmy uwodzenie za sobą. Czy poza podrywem posiadasz jakieś pasje, większe zainteresowania?
Nie, nie posiadam żadnych poważniejszych zainteresowań. Mam w życiu różne rozrywki i przyjemności, ale żadnej nie mogę nazwać swoją pasją. Nie są to też rzeczy szczególnie oryginalne – oprócz seksu lubię dobrze zjeść, napić się i pogadać ze znajomymi, itd itp.
Nawiasem mówiąc, kobiety czasami mówią, że podobają im się „faceci z pasjami”, ale to tylko taka propaganda. To po prostu brzmi lepiej niż przyznanie, że cenią u faceta wygląd, pieniądze, albo DOBRY SEKS. Na tej samej zasadzie wielu facetów zapytanych o to „przy ludziach” będzie wciskać kit o istotności osobowości kobiety, zamiast szczerze powiedzieć, że tak naprawdę najważniejszy jest dla nich wygląd.
Uwodzenie i relacje z kobietami to jedyna dziedzina życia, w której się w jakiś sposób wyróżniam. Poza tym jestem całkiem zwyczajnym facetem, typem mieszczucha ceniącego sobie komfort i życie na poziomie. Lubię alkohol i dobre jedzenie, lubię chodzić do restauracji, kawiarni, pubów i klubów – nie tylko z kobietami z którymi sypiam, ale także z koleżankami czy kolegami. Nie pociągają mnie natomiast rzeczy pokroju survivalu czy sportów ekstremalnych, to zdecydowanie nie jest dla mnie. Nie ciekawią mnie też zbytnio typowo męskie, „testosteronowe” zainteresowania jak motoryzacja, piłka nożna czy sporty walki. Nie jestem kobiecy, ale zdecydowanie nie jestem też typem „prawdziwego mężczyzny”. Jestem za to lekko nerdowaty – lubię powieści fantasy w stylu „Gry o Tron” i co gorsza pogrywam w gry komputerowe.
7. Tak na koniec, co sądzisz o polskiej scenie uwodzenia. Czy uważasz, że na rynku jest wiele wiarygodnych trenerów podrywu?
Niestety moja opinia na temat polskiej i nie tylko polskiej społeczności uwodzeniowej jest BARDZO negatywna.
Uważam tę społeczność za sumarycznie toksyczną, bo krąży w niej masa głupot i treści rozmijających się z rzeczywistością, które moim zdaniem nie mają wiele wspólnego ze skutecznym uwodzeniem w realnym świecie. Wielokrotnie byłem zszokowany tym, jak idiotyczne rzeczy potrafią głosić ludzie, a także tym, że inne osoby traktują to poważnie.
Moje wrażenie jest takie, że w społeczności uwodzeniowej jest bardzo mało, mikroskopijnie wręcz mało osób autentycznie dobrych z kobietami. A pośród dominujących liczebnie osób słabych z kobietami część to normalni ludzie mający problemy z kobietami, ale część to ludzie z głębszymi problemami – osoby zaburzone emocjonalnie, mitomani z zaburzonym ego, zwichrowane psychicznie itd itp. Bo to nie jest tak, że każdy facet mający problemy z kobietami jest tylko nieśmiały, a poza tym jest fajnym gościem. Często ktoś nie rucha między innymi właśnie dlatego, że jest gościem zaburzonym i toksycznym, albo też po prostu głupim. I w momencie w którym istnieje społeczność, która jest miejscem wymiany myśli i opinii, to obecność takich ludzi automatycznie owocuje „nieciekawym” poziomem, bo głupi ludzie wprowadzają głupie, a toksyczni ludzie toksyczne treści.
Jeżeli chodzi konkretnie o trenerów, to niestety moim zdaniem sytuacja z trenerami jest odzwierciedleniem ogólnego stanu tej społeczności, czyli jest bardzo zła. Widziałem wiele nagrań, na których trenerzy wygadują głupoty o uwodzeniu, widziałem też nagrania z akcji, które pokazywały słaby poziom umiejętności praktycznych danego trenera. W tym drugim przypadku nie wiem co jest gorsze – czy to, że nagranie jest słabe, czy też to, że trener jest tak niekompetentny, że tego nie widzi i w ramach promowania się umieszcza nagranie, które tak naprawdę ukazuje go w złym świetle.
Dziękuje Ci Michał za przeprowadzony wywiad. Życzę dalszych sukcesów w płaszczyźnie uwodzenia
Dzięki i pozdrawiam