Post pochodzi z bloga trenera uwodzenia - Festa. W 2015 roku przeprowadził on wywiad z Milrohem z bloga https://uwodzenie-milroh.blogspot.com
Blog Festa nie istnieje ale wywiad został zachowany w serwisie archive.org: https://web.archive.org/web/20160718035 ... ohem-cz-2/
Pod ww. linkiem zachowała się także dyskusja w komentarzach. Zapraszam do lektury.
Wstawiam kopię całego artykułu poniżej, ponieważ archive.org ma kłopoty i wkrótce może przestać istnieć.
Jaki Twoim zdaniem jest najlepszy oraz najszybszy sposób na osiągnięcie wewnętrznego przyzwolenia na uwodzenie kobiet?
Ja osobiście znam tylko jeden dobry sposób. Wielokrotne, długofalowe imprezowanie z osobami, które JUŻ mają to przyzwolenie, już są dobre z kobietami i już dużo ruchają. To jest to, co mi pomogło i to jest sposób, w jaki ja pomogłem kilku kolegom.
To jest najłatwiejszy sposób, bo nawet przez samo obserwowanie, jak kolega rucha coraz to nowe laski, coś się w człowieku zmienia. Czym innym jest myślenie, czytanie czy rozmawianie o tym, a czym innym naoczne obserwowanie, jak to się dzieje. Gdy widzimy regularnie, jak ktoś wyrywa kolejne kobiety, to ma to wpływ na nasze postrzeganie świata i o ile nie opieramy się temu, to zmiana jest w sporym stopniu automatyczna i bezwysiłkowa. Taka już działa ludzka psychika, że najsilniej wpływają na nas oczywiście nasze własne doświadczenia, ale drugą najmocniej wpływającą rzeczą jest naoczne obserwowanie danego zjawiska, bycie świadkiem czegoś, podczas gdy słyszenie czy czytanie o czymś jest daleko w tyle. Gdy widzimy na własne oczy, jak łatwo potrafią puszczać się kobiety, to trudno żeby nie miało to wpływu na nasze spojrzenie na nie.
Moim zdaniem to samo zjawisko, ale odwrócone, jest przyczyną problemów większości facetów. Przeciętny facet obserwuje kobiety na ogół w takich okolicznościach, w których one zachowuja się „grzecznie”. Mam tu na myśli życie rodzinne, szkołę, uczelnię, pracę, ulicę, centra handlowe, itd itp. Trudno w takich okolicznościach zobaczyć, jak kobieta idzie do łóżka z nieznajomym facetem – jeżeli już to zrobi, to zrobi to dyskretnie. Paradoksalnie kluby też są takimi miejscami – większość facetów nie potrafi tam działać, a ci którzy potrafią nie są widoczni w półmroku i w tłumie ludzi. Jedynym miejscem, gdzie większość facetów ma naprawdę szansę zobaczyć uwodzenie, są imprezy domowe i to oczywiście też o ile jest tam odpowiedni skład. A mnóstwo facetów chodzi za mało na imprezy domowe lub nie ma odpowiedniego składu, mając „grzeczne” towarzystwo. Zmierzam tu do tego, że przeciętny facet po prostu nie jest świadkiem tego, jak „puszczalskie” potrafią być kobiety i to ma wpływ na jego spojrzenie, jego podejście do kobiet.
Wracając do mojego sposobu na osiągnięcie przyzwolenia, to niestety zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu, zapewne większości osób ta metoda nie jest osiągalna.
Nie każdy zna osobę dostatecznie dobrą z kobietami. Często ktoś zna osobę „najlepszą w danym gronie”, lecz tak naprawdę umiarkowaną. To musi być też aktywny podrywacz, z którym można będzie wychodzić, a nie ktoś, kto powiedzmy miał wiele kobiet, ale teraz się ustatkował.
To o czym piszę wymaga długiego okresu czasu, powiedzmy roku czy dwóch. I częstego wychodzenia, powiedzmy statystycznie rzecz biorąc przynajmniej raz w tygodniu, a najlepiej dwa. A powiedzmy sobie szczerze – aby ktoś chciał wychodzić z nami tydzień w tydzień, to musimy być z tą osobą w naprawdę dobrych stosunkach i nie wystarczy, że jedynie się znamy. Czyli nie wystarczy takiej osoby znać, trzeba się jeszcze z nią świetnie dogadywać. To wszystko powoduje, że tak naprawdę mało jest ludzi, dla których ta droga jest dostępna.
Czy znam jakąś inną etodę? Nie, a już na pewno nie w praktyce.
Wiem o tym, że w społeczności zajmującej się uwodzeniem popularne są kilkudniowe warsztaty, ale pomijając inne wątpliwości, to moim zdaniem dzień, dwa czy trzy dni to jest dużo za mało. Ja sam nie prowadzę warsztatów, bo chronię swoją prywatność, ale patrząc na moje doświadczenia w pomocy kolegom, to jakiekolwiek godne odnotowania zmiany wymagały kilku miesięcy wspólnego wychodzenia, a duże zmiany zaczynały się od roku czy coś koło tego.
Jeżeli ktoś nie ma przy sobie kogoś lepszego od siebie i wychodzi sam lub razem z kolegą na podobnym poziomie, to niestety słabo to widzę, to będzie zapewne trudna i wyboista droga. Zwłaszcza, że materiały i porady, które czytają w sieci takie osoby moim zdaniem niejednokrotnie są nie tyle mało przydatne, co wręcz szkodliwe.
Ile miałeś lat, gdy zacząłeś ubierać się elegancko?
Około 24-25.
Gdybyś w tym momencie miał załóżmy 23-25 lat, byłbyś na słabym poziomie finansowym, ale z możliwością ubrania się w taki sposób jak teraz, to wybrałbyś taki strój? Pytam, ponieważ dobry elegancki wygląd kojarzy się ze stabilizacją finansową, czy nie czułbyś się źle zabierając później dziewczynę do wynajętego pokoju w studenckim mieszkaniu? )
Gdybym miał słaby poziom finansowy, nie byłoby mnie stać na eleganckie ubranie odpowiedniej jakości, wtedy już wolałbym normalne ubranie.
Co do mieszkania, to trudno jest mi się w to wczuć. Pochodzę z rodziny, która nie była bogata, ale była powyżej średniej i dostałem od rodziców własne mieszkanie. Na ubrania nie miałem super dużo kasy, ale jednak trochę miałem.
Dużo osób chciałoby ubrać się atrakcyjnie, ale nie potrafią, zawsze byłeś w stanie stwierdzić – w tej marynarce wyglądam dobrze, w innej super, a jeszcze w innej źle? Jeśli nabyłeś tę umiejętność w inny sposób, to w jaki?
Na początku dostałem od kolegi podstawową wskazówkę – nie próbuj ubierać modnie czy oryginalnie, ubieraj się jak ostry, konkretny gość. Moim zdaniem bardzo wielu ludzi próbujących się dobrze ubrać wpada w pułapkę podążania za modą, ubierania się na zasadzie „krzyk mody ostatniego sezonu”.
Gdy nauczyłem się zwracać na to uwagę i jednocześnie uniknąłem pułapki ubierania się modnie/oryginalnie, to z czasem to wykształciło się samo, po prostu patrzę na to w czym wyglądam na konkretnego, ogarniętego gościa z wyższej półki, ruchającego najlepsze kobiety, a w czym nie.
Samo stwierdzenie o braku szacunku dla kobiet jest jak zaznaczyłeś dość kontrowersyjne, czy mógłbyś wymienić co dokładnie za nim stoi? Mogę zacząć:
Na poziomie emocjonalnym nie liczę się z opinią na mój temat kobiety, której nie znam. Nic ona dla mnie nie znaczy, bo jej nie znam.
Mój interes jest ważniejszy niż interes kobiety – jestem na pierwszym miejscu.
Nie muszę być wobec niej w 100% szczery.
Kobiety chcą seksu.
Co jeszcze byś dodał, może zmienił w tym co wypisałem?
Muszę zaznaczyć, że nie jestem w pełni przekonany do ujmowania tej kwestii w postaci tego typu krótkich podpunktów. Moim daniem taka mocna redukcja do skrótowej formy może być mało zrozumiała, a w całej sprawie chodzi mniej o precyzyjne dopasowanie, a bardziej o ogólny kształt (emocjonalnego) spojrzenia na kobiety.
Zgadzam się zdecydowanie z trzema pierwszymi punktami. Trzeci punkt bywa prawdą, ale ja bym ujął to inaczej:
– „Kobiety bardzo pragną i bardzo cenią sobie dobry seks”
– „Kobiety chcą seksu z określonymi typami facetów”
– „Kobiety są łatwe, wręcz puszczalskie, jeżeli facet dysponuje odpowiednimi atutami”.
To trzecie zdanie odnosi się i do samego pójścia do łóżka, gdy kobieta jest wolna, i do zdradzenia swojego chłopaka czy męża.
Do tego mógłbym dodać:
– „Wartość kobiety jest wyznaczana głównie przez jej urodę”
– „Miłość to gra hormonów, taka sama jak podniecenie”
Ogólnie rzecz biorąc, kwestia braku szacunku do kobiet jest trudnym tematem – między innymi dlatego, że występuje tutaj coś, co ma w sobie praktycznie każdy facet z naszej kultury, ale co mało kto w pełni dostrzega.
Gdy typowy facet idzie do klubu i widzi tam atrakcyjną kobietę, to na ogół dzieją się w nim dwie różne rzeczy, na dwóch różnych poziomach. Na w pełni świadomym, ale powierzchownym poziomie pojawia się myśl „chciałbym ją mieć”, za którą podąża silniejsza czy słabsza myśl o podejściu do niej i podjęciu próby poderwania. Ale wtedy na innym, głębszym i mniej świadomym poziomie pojawia się coś zupełnie innego, coś co sprzeciwia się podejściu. To może być głos mówiący „nie możesz do niej podejść, ona Cię wyśmieje”. Lub „ale się zbłaźnisz, wyjdziesz na jakiegoś leszcza”. Towarzyszą temu negatywne emocje, stres, itd itp i to jako całość bywa nazywane np. „lękiem przed podejściem” lub „brakiem pewności siebie”.
Przeciętny facet wie doskonale jak wygląda „lęk przed podejściem”, doświadczał go wiele razy, ale paradoksalnie wie bardzo mało o tym zjawisku. Nazywa to po prostu „lękiem przed podejściem” czy „brakiem pewności siebie” i na tym kończy się jego rozeznanie – albo odpuszcza sobie kobietę, albo próbuje walczyć poprzez siłę woli („przełamanie się”) lub przez picie alkoholu „dla rozluźnienia”. Nie wiem do końca dlaczego tak się dzieje, to znaczy dlaczego mężczyźni mają tak niski poziom introspekcji odnośnie tego zjawiska. Może otumaniają ich negatywne emocje, a może po prostu są mało introspekcyjni, a może coś jeszcze innego, ale efekt jes taki, że nie rozumieją natury tego co czują w tych chwilach.
Gdy porozmawia się z osobą odczuwającą „lęk przed podejściem” i spokojnie, dokładnie się ją o wszystko wypyta, to praktycznie zawsze okaże się, że za tymi negatywnymi emocjami stoją bezsensowne, ale skonkretyzowane obawy. I są to prawie zawsze obawy odnośnie tego, że laska ich wyśmieje lub skrzywi się i zmierzy lodowatym spojrzeniem, że wyjdą na leszczy lub nachalnych natrętów.
Innymi słowy mówiąc, jest to OBAWA PRZED NEGATYWNĄ REAKCJĄ KOBIETY.
Typowy facet nadaje reakcji kobiety, temu co ona powie, jak się spojrzy, co pomyśli lub co poczuje, OGROMNĄ wartość.
W gruncie rzeczy oznacza to, że w głębi serca przeciętny facet uznaje kobietę za swojego „sędziego”, uznaje że jej ocena jego osoby jest niesamowicie ważna.
Jeżeli uznajemy, że czyjaś ocena naszej osoby jest NIESAMOWICIE ważna, to jak określić nasz poziom szacunku, respektu do tego kogoś? Bardzo wysoki, czyż nie?
I odwrotnie – jeżeli nie czujemy do kogoś szacunku, to jakim cudem miałoby nam zależeć na opinii tej osoby odnośnie nas? Jakim cudem miałaby się bać podejścia osoba, która nie liczy się z tym co poczuje lub jak zareaguje kobieta?
Zdaje sobie sprawę z tego, że wielu osobom może być trudno się pogodzić, ale zdecydowana większość facetów nosi w sobie totalnie absurdalny, idiotyczny szacunek do kobiet. Mówię o szacunku na takim poziomie, że w głebi serca traktują kobietę jako „BOŻKA”. Jako sędziego oceniającego ich osobę, jako nietykalną księżniczkę, której nie wolno obrażać podrywem ze strony zwyczajnego śmiertelnika.
Ktoś może powiedzieć: „Ale ja tak wcale nie myślę o kobietach!”. Owszem, myślisz. Tylko na innym, głębszym, mniej świadomym poziomie. To właśnie dlatego „lęk przed podchodzeniem” jest takim blokującym i trudnym do zwalczenia zjawiskiem – bo ścierają się w Tobie dwie części Ciebie samego. Wykształcona w dorosłości, racjonalna i świadoma część Ciebie ściera się z wykształconym w dzieciństwie, częściowo podświadomym, mocno emocjonalnym „grzecznym chłopcem mamusi”.
To co napisałem powyżej obrazuje problem jakim jest szacunek do kobiet w konktekście podchodzenia i „lęku przed pochodzeniem”, ale to nie jest jedyny aspekt tego zjawiska. Innym aspektem jest idealizm wielu facetów, którzy sami mają silne zasady moralne, ale w ogóle nie zauważają tego, że wiele kobiet z ich otoczenia nie ma takich ograniczeń.
Znam wiele, naprawdę WIELE przypadków, kiedy dziewczyna ma chłopaka, a rucha się na boku. Sam wielokrotnie sypiałem z kobietami posiadającymi facetów, słyszałem też wiele opowieści od swoich kolegów. Prawda jest taka, że to jest coś codziennego – kobieta ma faceta, są w związku, zapewne mieszkają ze sobą, a na przestrzeni lat ona może się bzykać z jednym lub nawet kilkoma facetami, a jej facet może się o tym nigdy nie dowiedzieć. I ja nie mówię o laskach, które w potocznym ujęciu „wyglądają na puszczalskie” lub z którymi coś jest nie tak. Ja mówię o laskach, które wyglądają normalnie, wyglądają na „porządne kobiety”, są inteligentne, miłe, wykształcone, itd itp. I ich faceci na ogół absolutnie nie mają pojęcia, że coś mogłoby być nie tak, oni żyją ZŁUDZENIEM, że ich kobiety są dobre i wierne. Często nigdy się nie dowiadują, a czasami dowiadują się o tym w ostatnim momencie, gdy kobieta od nich odchodzi, bo „na boku” zbudowała sobie związek z innym facetem. W ogóle jest tak, że kobieta rzadko kiedy rzuca faceta nie mając już w zapasie „przygotowanego” drugiego. Ona może mówić co innego, aby nie wyjść na puszczalską przed wspólnymi znajomymi, ale jest wysoka szansa, że jeszcze przed rzuceniem zdradzała Cię z innym facetem.
Tym co mnie uderza w kontekście zdrady jest to, że moim zdaniem faceci o wiele częściej mają wyrzuty moralne z powodu zdrady. Kobiety natomiast są inne, one dużo częściej nie traktują tego w kategoriach moralnych, a w kategorii własnych interesów i „Moralności Kalego”. Czyli jeżeli kobietę zdradzi facet, to ona będzie robić wielką histerię z powodu tego jaka to krzywda jej nie spotkała, ale jeżeli ona zdradzi faceta, to szybko znajdzie łatwe usprawiedliwienie. Bo to, bo tamto, a tak w ogóle to nie jest jej wina i to nie jest nic wielkiego. Pod tym względem mężczyźni są dużo bardziej szczerzy i prostolinijni, podczas gdy kobiety mają w sobie dużo więcej hipokryzji. Kobiety są dużo lepsze w stwarzaniu pozorów, w uprawianiu propagandy przedstawiającej je jako te dobre i niewinne, nawet jeżeli na ogół nie jest to do końca prawdą.
To jest śmieszne, jak wielu facetów wierzy w tę propagandę, jak wielu facetów nabiera się na tę grę pozorów. Prowadzi to do sytuacji, w której znaczna część męskiej populacji gra według zupełnie innych zasad, niż większość kobiet. I jest to postawa naiwna, łatwowierna, „frajerska”. Nie krytykuję tutaj nawet samych zasad, ale faktu, że jedna strona przestrzega zasad, a druga strona ich nie przestrzega, a jedynie stwarza pozory przestrzegania. Oczywiście są różne sytuacje, ale „statystycznie” rzecz biorąc często wygląda to właśnie tak, że mężczyźni faktycznie mają opory moralne, podczas gdy kobiety jedynie POZORUJĄ moralność, po to aby nie wyjść na „dziwki”.
Ja sam robię wiele „niemoralnych” rzeczy. Nie mam zbyt wiele oporów moralnych, bardzo często okłamuję kobiety, traktuję je instrumentalnie, itd itp. Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem złym człowiekiem, a to co robię jest podłe. Ale przepraszam bardzo, jaką podłością jest traktowanie kobiet w sposób mocno zbliżony do ICH WŁASNYCH norm moralnych? Tylko nie tych norm moralnych, o których kobiety MÓWIĄ, a tych norm moralnych, według których faktycznie POSTĘPUJĄ. Kobiety bardzo często manipulują, uprawiają propagandę i kłamią, traktują facetów instrumentalnie i tak dalej i tak dalej. Pod tym względem ja zachowuję się dość podobnie jak przeciętna kobieta. Czy jest coś złego w traktowaniu kobiet według ich własnych standardów? I od drugiej strony – jaki sens miałoby przestrzeganie zasad, w sytuacji w której druga strona ich nie przestrzega?
Na temat szacunku do kobiet możnaby powiedzieć więcej, ale to co napisałem powyżej jest już i tak długie.
Jak wyglądają obecnie relacje, które nawiązujesz? Pytam tutaj o typ.
Moje relacje są często długoterminowe, ale nie monogamiczne. Przykładowo teraz spotykam się długoterminowo z dwiema kobietami, z jedną aż prawie rok, ale po drodze sypiam też z innymi kobietami. Sypianie z nowymi kobietami jest fajne, bo daje poczucie świeżości, czegoś nowego, natomiast relacje długoterminowe są ważne z punktu widzenia seksu bez gumki, który jest dużo fajniejszy. Bo siłą rzeczy nie będę uprawiał seksu bez gumki z osobą poznaną przygodnie w klubie, bo jeżeli nawet dziewczyna by się zgodziła, to właśnie oznaczałoby to, że to nie jest typ dziewczyny, w których chciałbym wchodzić bez gumki, a pewnie nawet w gumce i nie.
Czym wyróżniła się akurat ta kobieta, że jesteś z nią ponad rok?
Po pierwsze urodą, to etap pierwszy “selekcji”. Mam duże możliwości doboru kobiet, więc do związków dobieram tylko te najbardziej atrakcyjne, stawiam tutaj wyżej poprzeczkę niż przy zwyczajnym, krótkoterminowym bzykaniu. Ta kobieta jest BARDZO atrakcyjna, jedna z najlepszych jakie widziałem w życiu.
Po drugie liczy się też to, że jest inteligentna, jesteśmy dopasowani emocjonalnie, itd itp. Ale to nie miałoby znaczenia, gdyby nie wspaniała uroda.
Czy ona myśli, że jesteście w monogamii, czy może wie, że to luźny układ?
Teraz już wie, że to jest luźny układ. Wcześniej celowo sprawiłem, że to pytanie było otwarte. Bo wiele kobiet odrzuci postawioną na początku bezpośrednią ofertę luźnego układu, ale zaakceptuje taką sytuację jeżeli będzie to do niej docierało stopniowo, a ona się już zaangażuje. To trochę tak jak w tym powiedzeniu o gotowaniu żaby.
Czy zdarzyło Ci się być kiedyś nakrytym na zdradzie? Nawet jeśli nie, to czy nie obawiasz się spotkania gdzie idziesz z kobietą, która myśli, że jesteś w monogamii i nagle wyskoczy druga, która też tak myśli? )
Nie, nie zdarzyło się. Głównie dlatego, że chyba nigdy nie miałem dwóch kobiet jednocześnie na etapie “początkowej nieświadomości”. Pomaga też to, jeżeli chodzi się z kobietą do restauracji czy do klubu, a nie po centrach handlowych, gdzie dużo łatwiej o spotkanie z kimś znajomym.
Czy byłeś kiedyś w monogamicznej relacji? Jeśli tak, to jak ją wspominasz, co to była za kobieta, dlaczego taki rodzaj relacji właśnie z nią?
Jasne, byłem. Wspominam ją dobrze, bo była fajną kobietą. A kształt relacji był taki, bo byłem wtedy mniej doświadczony i musiałem przejść przez taki etap.
Czy widzisz siebie w roli założyciela rodziny, ojca? Byłbyś w stanie utrzymać się w monogamii?
Dobre pytanie. Rodzinę pewnie byłbym w stanie założyć. Z monogamią byłoby trudniej. Być może byłoby tak, że dbałbym o rodzinę, byłbym dobrym ojcem, ale żonę pewnie bym zdradzał.
Jaka jest Twoim zdaniem różnica między uwodzicielem w związku a normalnym gościem, który spał w swoim życiu załóżmy z pięcioma kobietami.
Na pewno przychodzi mi do głowy to, że ja mam dużo, dużo większe możliwości w zakresie SELEKCJI odpowiedniej kobiety. I nie chodzi mi tylko o to, że potrafię je uwodzić, ale także o to, że mając wiele kobiet, ja znam się na kobietach. Ja lepiej rozumiem ich psychikę, mam porównanie z poprzednimi kobietami i dlatego mam większą możliwość określenia, czy dana kobieta jest dobrym czy złym „modelem”, w porównaniu z innymi, dostępnymi „na rynku”.
Przeciętny, „normalny” facet ma tutaj dużo gorzej. Nie potrafi uwodzić kobiet, nie zna się na kobietach i często wchodzi związek tak naprawdę z przypadku – z pierwszą kobietą, która jest w jego oczach w miarę atrakcyjna i jest nim zainteresowana. Czasami się zdarza, że akurat chłopak trafi dobrze, ale często trafi średnio lub wprost źle. I potem taki ktoś tkwi w tym związku, pomimo tego, że nie jest mu dobrze, bo nie ma alternatywy, bo nie potrafi uwodzić kobiet. Tak się rodzą toksyczne związki, z tego potem są rozwody lub toksyczne małżeństwa.
Jeżeli chodzi o sam związek, to moje umiejętności i doświadczenie w uwodzeniu mają też znaczenie w związku. Wiele razy słyszełem od kobiet, że ze mną bardzo dobrze im się rozmawia, że świetnie je rozumiem, itd itp. Jeżeli chodzi o tego typu rzeczy, o rozmawianie i o „empatyczność”, to stoję dużo, dużo lepiej od przeciętnego faceta.
Czasami słyszalem pogląd „Uwodziciel potrafi ruchać laski wyrwane z klubu, ale nie zna się na związkach”. To zdecydowanie nie jest prawdą w przypadku moim i moich kolegów, wręcz odwrotnie. To może być prawdą w przypadku części osób dobrych z kobietami, zwłaszcza tych stojących nieco gorzej intelektualnie, ale na pewno nie jest to reguła. Jeżeli uwodziciel jest uwodzicielem typu „rozmawiającego” jak ja, to jest wręcz odwrotnie – moje możliwośći stworzenia i utrzymania związku są dużo większe niż u normalnego faceta, tyczy się to też możliwości „wymodelowania” tego związku w taki sposób, aby był dla mnie komfortowy.
Dlaczego uwodzisz? Czy jest to tylko kwestia przyjemności wynikającej z seksu, obcowania z kobietami, czy może mimo wszystko jest tutaj pewnego rodzaju ambicja? Jeśli nie ma, to czy kiedyś nie było inaczej?
Wiele rzeczy jednocześnie. Seks jest oczywiście ważny, ale bliskość emocjonalna też, podobnie jak swoista “ambicja”, emocjonalna chęć posiadania czegoś fajnego.
Jak dużo “miejsca” jest w Twoim życiu dla kobiet? Pytam o to jak ważne dla Ciebie są?
Trudne pytanie. Na pewno bez nich byłbym dużo, dużo mniej szczęśliwy. To na pewno najważniejsze źródło przyjemności w moim życiu. Ale mógłbym żyć bez nich, choć absolutnie sobie tego nie życzę.
Właściwie, pytając bardziej prywatnie, to co jest dla Ciebie w życiu ważne/najważniejsze?
Nie mam jednej, najważniejszej rzeczy.
Liczy się dla mnie to, abym miał dobre życie, z fajnym spędzaniem czasu, z fajnymi kobietami i tak dalej.
To może się z początku wydać dziwne, biorąc pod uwagę to jak postępuję z kobietami, ale ważne są też dla mnie wartości moralne. Po prostu w życiu seksualnym postępuję w określony sposób, a w innych sferach w inny. Ot takie “W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone”.
Ważną rzeczą dla mnie jest też coś co trochę trudno wytłumaczyć, coś co można by nazwać “harmonią”. Chodzi o stan zadowolenia, luzu, bycia wolnym od różnych problemów i negatywnych emocji.
Jakie główne cechy swojej osobowości działające in plus w kontekście uwodzenia byś wymienił?
Pół żartem, pół serio: jestem zawodowcem, moja osobowość nie ma tutaj nic do rzeczy.
A tak całkowicie na poważnie, to niektóre cechy mojej osobowości pomagają mi w uwodzeniu, ale nie przeceniałbym ich.
Na pewno ważne jest to, że zawsze ceniłem sobie prawdę, także prawdę nieprzyjemną. To tyczy się także różnych rzeczy, które mówią, próbują narzucać inni ludzie. Ta cecha pomogła mi w ogarnięciu tego wszystkiego – tego jakie są kobiety, tego czym tak naprawdę są różne opcje w postępowaniu z nimi. Ta cecha odpowiada w sporej części za moją “bezwzględność”. Bo bezpardonowe spojrzenie sprzyja bezpardonowemu działaniu.
Druga cecha to empatia, wrażliwość. To z kolei pomaga mi wczuwać się lepiej w kobiety, mówić dobrze o emocjach, itd itp.
Nie wiem czy liczymy to jako cechę osobowości, ale do tego jeszcze inteligencja. Która pomaga się w tym wszystkim ogarnąć, pomaga rozpracowywać kobiety, pomaga też rozmawiać z tymi co bardziej inteligentnymi.
Naturalne pytanie, co działa in minus? Czy widzisz cokolwiek, co mógłbyś poprawić, by być lepszym w uwodzeniu?
Nie mam w osobowości niczego, co by mi w jakiś poważniejszy sposób utrudniało uwodzenie.
Czy mógłbym coś poprawić, być lepszym w uwodzeniu? Tak i nie. Teoretycznie zawsze można być w czymś lepszym, robić to lepiej. I na pewno gdzieś jest jakaś osoba lepsza ode mnie.
Niemniej jednak ja obecnie jestem jedną z dwóch najlepszych osób jakie znam i regularnie sypiam z krańcowo atrakcyjnymi kobietami. To powoduje, że trudno byłoby mi się poprawić. Osoba słaba z kobietami ma ogromne pole do poprawy, bo robi wiele błędów, ma wiele słabości. Ja nie wiem jak mógłbym w sobie coś poprawić, bo w moim przypadku jest to mocno nieoczywiste.
Jak wiek wpływa na uwodzenie? Czy nie przeszkadza w bzykaniu młodych, atrakcyjnych kobiet? Czy ochota nie mija, czy nie czujesz, że niedługo “okno” uwodzenia będzie zbliżać się ku końcowi – wybacz depresyjne pytanie ; )
Ta kwestia jest depresyjna, ale mam z nią do czynienia niezależnie od tego, czy o nią pytasz czy nie.
Moje możliwości seksualne są nadal ok, ale to już nie jest to, co miałem powiedzmy 10 lat temu. Na pewno będzie ok jeszcze przez długi okres czasu, niemniej jednak czuję upływ lat.
Gorzej jest z wyglądem i samopoczuciem, bo słabo sobie wyobrażam siebie ganiajacego za 20-latkami jako facet w wieku powiedzmy 50 lat. Już teraz mam takie akcje, że wchodzę do klubu studenckiego i czuję się dziwnie, bo widzę, że jestem najstarszy w klubie. I nadal potrafię zdobyć tam 20-kilku letnią kobietę, ale czuję się z tym gorzej niż kiedyś. Gdybym miał się zatrzymać biologicznie w tym punkcie to jeszcze byłoby ok, ale tak przecież nie będzie, będzie gorzej. Powoli, ale jednak.
Co sądzisz o trenerach uwodzenia w Polsce, na pewno widziałeś różnego rodzaju video na youtube czy czytałeś artykuły, jakie masz zdanie na temat tego rynku?
Widziałem wiele nagrań, wiele materiałów i polskich, i zagranicznych trenerów. Moje wrażenia są niestety mocno negatywne. Ludzie wypisują dziwne rzeczy, niekiedy totalne bzdury. Moim zdaniem większość osób zajmująca się tym wcale nie jest dobra z kobietami, jest po prostu niekompetentna. Potwierdzają to zresztą nieoficjalne informacje, jakie otrzymałem od moich kolegów i innych osób, które się ze mną skontaktowały.
Ogólnie rzecz biorąc, jestem zawiedziony tym, co można znaleźć w sieci w tematyce uwodzenia, tyczy się to i materiałów/nagrań, i for o tej tematyce. Gdy chodzi o inne dziedziny życia, takie jak przykładowo różne sporty lub inne hobby, to w internecie jest multum użytecznych informacji, a na forach można szybko i łatwo dostać porady od pasjonatów na eksperckim poziomie. Z uwodzeniem jest inaczej, tutaj w sieci króluje głupota, nieogarnięcie i rozpowszechnianie bzdur. To jest jakieś totalne nieporozumienie.
Załóżmy, że czas się cofnął, masz 21 lat, co robisz inaczej? Wychodzisz więcej, co zmieniłbyś w samej nauce swojego uwodzenia? A może poświęciłbyś więcej czasu na pracę, zdobywanie kasy? Czego na pewno byś nie robił? Co byś na pewno powtórzył – nie musisz tłumaczyć dlaczego.
Nie zmieniałbym dużo, zdecydowanie nie mam poczucia, że miałem złe życie. Był jeden związek, który trwał zbyt długo i na pewno bym go skrócił. Do tego kładłbym większy nacisk na unikanie fałszywych przyjaciół.
A tak ogólnie, to zamiast cofać czas, wolałbym cofnąć siebie biologicznie i żyć nadal, ale będąc biologicznie młodszym.
Jak wygląda Twoje życie poza uwodzeniem? Masz jakieś pasje? Co robisz na co dzień?
Niestety nie powiem czym się zajmuję, z uwagi na ochronę mojej prywatności.
Pasji nie posiadam, chyba żeby za pasję uznać kobiety, ale to też nie do końca. Jest wiele rzeczy, które lubię robić – lubię spotykać się z kobietami czy z kolegami, chodzić do klubów, chlać, jeść i ruchać.
Wiem, że to dość subtelne, więc trudne do opisania, ale w jakim tonie prowadzisz początkową rozmowę w ciągu dnia, pytam tutaj o energię czy mówisz w sposób seksualny, energiczny czy może bardziej wyluzowany, ale poważny, a może sporo żartujesz? Od czego to zależy?
To faktycznie jest trudne do opisania. Nie robię tego w żaden super skrajny sposób, zasadniczo jestem normalny, ale normalny w pozytywny, wyluzowany sposób.
Rozumiem, że masz to na poziomie intuicyjnym i raczej nie zastanawiasz się nad tym o czym rozmawiasz na początku, ale gdybyś miał zrobić introspekcję i powiedzieć jak wygląd Twoja początkowa rozmowa – więcej pytań dzięki którym poznajesz kobietę czy może odnosisz się do teraźniejszych wydarzeń komentując je, a może dwie rzeczy na raz?
Jest w tym chyba trochę więcej komentowania, ale też bez przesady. Rozmawiam “normalnie”, komentuję i zadaję pytania, trochę żartuję, ale z umiarem. W tym chodzi zresztą właśnie o to, aby kobieta pomyślała w tym kontekście “NORMALNY, fajny facet”. Oczywiście określenie “normalny” ma tutaj zabarwienie pozytywne i znaczy coś innego niż “przeciętny”.
W jaki sposób wprowadzasz seksualność, bo Ty nie jesteś zwolennikiem przepychania jej od początku. Jak wyczuwasz moment w którym zaczynasz to robić? Na czym się wtedy skupiasz?
Moim zdaniem pewna niewypowiedziana nuta seksualności jest obecna, powinna być obecna zawsze. W końcu podchodzę po to, aby ostatecznie stanąć przed nią nagi ze stojącym penisem, przesadne ukrywanie tego faktu nie ma większego sensu.
Domyślam się oczywiście, że chodzi Ci tutaj o to kiedy kobietę pocałować lub zacząć dotykać w seksualny sposób. Z tym faktycznie nie pchałbym się do przodu na samym początku, bo na wielu kobietach to nie zrobi dobrego wrażenia. Ja oceniam nadejście tego momentu obserwując różne oznaki – spojrzenie, ton głosu, słowa wypowiadane przez kobietę, itd itp. Tego nie da się opisać, po prostu powiedzmy patrząc w oczy kobiety widzę czy ona jest już gotowa na więcej.
Gdybyś miał wymienić kilka umiejętności najbardziej przydatnych w uwodzeniu, to co by to było?
Mam tutaj na myśli rzeczy typu: umiejętność budowania połączenia emocjonalnego, seksualności, odgrywania pewnych zachowań, ocenianie potrzeb kobiety…
Na pewno “umiejętność” numer 1 to posiadanie wewnętrznego przyzwolenia, wewnętrznego wyluzowania. To jest zdecydowanie najważniejsza rzecz w całym uwodzeniu, od której uzależniona jest przydatność pozostałych.
Na drugim miejscu postawiłbym zdolność “odczytywania” kobiet. Nie tyle w sensie odczytywania tego, jaka ogólnie jest dana kobieta, ale w sensie odczytywania tego, co ona orientacyjnie myśli czy czuje w danej chwili. Jeżeli facet umie to wyczuwać, to każda umiejętność na tym zyskuje, bo cała sprawa przestaje być “lotem na ślepo”.
Inne umiejętności są bardziej związane z konkretnym kontekstem i trudno powiedzieć, która jest ważniejsza:
– umiejętność bycia dobrym, przyjemnym rozmówcą
– umiejętność promowania się podczas rozmowy poprzez propagandę
– promowanie się poprzez “grę aktorską”
– budowanie więzi emocjonalnej
– zręczne wprowadzanie fizycznej czy werbalnej seksualności
To są te rzeczy, które przychodzą mi do głowy w tym momencie.
————
Milrohowi dziękuję za wywiad, a Was zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Pozdrawiam,
Fest